No więc wstaliśmy rano i zjedliśmy michę płatków. Następnie spakowaliśmy graty, odebraliśmy paszporty, pożegnaliśmy pracownika hostelu w koszulce Ramones i trolejbusem numer zdaje się że 17 pojechaliśmy na dworzec. Po szybkim nabyciu Rakiji w cenie w przeliczeniu 15 pln za litr wsiedliśmy do ekspresu do Suboticy, który to naturalnie się spóźnił. Tam przesiedliśmy się na autobus na Węgry, gdzie to nas na forinty kierowca oszwabił, w Szged złapaliśmy pośpiech do Budapesztu, któy naturalnie też się spóźnił i kiedy na bocznicy stacji Budapest-Nyugati wiziałem naszą osobówkę pędzącą już sobie do Esztergom myślałem, że krew mnie zaleje i nie tylko mnie. Naprawde zatęskniłem do PKP. Szczęśliwie dla Madziarów był jeszcze jeden jedyny pociąg.
Na miejscu rozbiliśmy się pod nasypem kolejowym. Perpektywa marszu na dworzec w Sturovie, co to był po drugiej stronie rzeki jakoś nie była pocieszjąca.