Sebastian z Anetą z Budapesztu zwinęli się szybko, my zostaliśmy z Jacą i Grześkiem noc jeszcze jedną. No i po nocy kolejnej przyszła kolej i na nas, a tempo postanowiliśmy mieć duże, jak owe tytułowe konie. Więc pojechaliśmy do Esztergom, gdzie, mimo moich długich nalegań nie poszliśmy do bazyliki (ja już byłem, dla mnie żadna strata ale czacha jest w środku), przeszliśmy Dunaj i ze słowackiej strony - Sturowa pojechaliśmy koleją wcinając Langosze przy okazji. Noc spędziliśmy w Banskiej Bystricy, gdzie to miejsca do spania szukaliśmy niesamowicie długo. Generalnie spore tempo i mało zwiedzania.